Zacząłem już wsłuchiwać się w rytmy, które za niecałe trzy
tygodnie usłyszę w o wiele większym formacie. Do Heineken Open’er Festival
pozostało 16 dni. Kupiłem bilet, więc jestem już gotowy na wyjazd pełen
nieopanowanych brzmień. W sumie to prawie gotowy. Nie mam jeszcze
najważniejszego – kaloszy. A te przydają się niebywale w nadmorskim klimacie,
pełnym niezapowiedzianych atmosferycznych wyładowań.
W końcu wsiadłem też na rower i ruszyłem za miasto, przez
pola i łąki, w celu doświadczenia niepowtarzalnego kontaktu z przyrodą. Dopadła
mnie horda komarów. Sami wiecie co było potem. Ale było warto. Pozamiejskie
cisza i spokój, zmącone jedynie śpiewem leśnych ptaków, dają szansę chociaż na
chwilę zapomnieć o codziennym ryku silników i hałasie ulicznych potoków.
W tym tygodniu zachęcam Was do obejrzenia kolejnej porcji
moich rzeczy osobistych. Oprócz tego, że na sklepowych półkach pojawiły się
nowe numery moich ulubionych magazynów – Monitor Magazine oraz Malemen, które
polecam w szczególności za świetne artykuły, rewelacyjne zdjęcia i pierwszorzędną
szatę graficzną, to z szafy wyciągnąłem też kilka pamiątek przypominających
dawne czasy – sporo tu lat 90. Sami zobaczcie.
1) Czerwcowy
MALEMEN to jak zwykle świetna porcja niezwykłych spotkań z wartościowymi
bohaterami, skupionymi wokół pytania o sens życia. Inspirujący wywiad z Mamedem
Chalidowem, zawodnikiem MMA, opowiadającym o swoim wewnętrznym dżihadzie,
ostatnia rozmowa z Markiem Jackowskim, twórcą Maanamu, który zdążył ze
wszystkim na czas, a także przybliżenie postaci Urszuli Grabowskiej, polskiej
aktorki filmowej i teatralnej, od której wzroku nie sposób oderwać.
2) Wyprodukowany
w latach 1926-1934 Vest Pocket Kodak model B. Przedwojenna myśl techniczna. W
mojej kolekcji od ponad roku. Więcej o nim w tym artykule.
3) Przenośny
dysk twardy marki PQI. Niewielki i lekki. Pomieści sporo danych, muzyki, zdjęć,
choć w dobie dzisiejszej technologii, wirtualnego miejsca zawsze zbyt mało.
4) Urodzinowe
wydanie Monitor Magazine to kulinarna uczta dla miłośników design’u, kultury, stylu,
podróży i kuchni. Eksperymenty redaktora naczelnego – Sebastiana Kustry, są
coraz bardziej zaskakujące i interesujące. W tym numerze znajdziecie m.in.
rozmowę z papieżem architektury - Helmutem Jahn’em, artykuł o najcenniejszej
marce świata, debiutującej aktualnie w Polsce, felieton Andy Rottenberg, o tym,
dla kogo urządzona jest Warszawa, a także opis kulinarnych odkryć nad Narwią.
5) Scyzoryk,
który dostałem od mojego pradziadka w latach 90. Jedyna po nim pamiątka. Służył
mu w trakcie wypraw na grzyby. Wartość sentymentalna.
6) Kieszonkowa
zapalniczka z logo papierosów Camel, wyprodukowana w Hiszpanii, przez firmę
Flamagas. Prawdopodobnie lata 90.
7) Drewniana
fajka z czarnym, ebonitowym ustnikiem. Dla palaczy.
8) Jurajski
browar PINTA oferuje nie lada gratkę dla miłośników piwa. Jeśli macie ochotę na
ciastko z gorzką, czarną czekoladą, posypane płatkami owsianymi i chcecie poczuć
kojący aksamit treściwego stoutu, spróbujcie piwa „dobry wieczór”. W zapachu
zdecydowana kawa, palonka i gorzka czekolada. 4,5% alkoholowej przyjemności.
9) Stanisław
Jankowski, cichociemny, w powstaniu warszawskim dowódca plutonu „Agaton”
stworzył jeden z najciekawszych pamiętników z okupacyjnej Warszawy. „Z
fałszywym ausweisem w prawdziwej Warszawie” to pozycja trzymająca w napięciu
jak najlepsza powieść sensacyjna. Dwa tomy niesamowitej lektury.
10) Drugi
solowy album Kasi Nosowskiej – „Milena”, wydany w marcu 1998 roku. Połączenie
trip-hopu, drum’n’bassu oraz rocka alternatywnego. Kaseta to istna pocztówka z
przeszłości ze znakiem jakości końca lat 90.
11) A
w nawiązaniu do Open’era, to nie mogłem się ostatnio powstrzymać przed
zdobyciem breloczka marki Heineken, która firmuje festiwal. Udało mi się to z
pomocą koleżanek z pracy. Kobiecy wdzięk działa.
Łukaszu, post jak zwykle jest mi oazą na bezkresnej, intelektualnie nieinspirującej pustyni internetu. Do breloka dołączy niebawem najbardziej aktualna smycz z Kosakowa, która - w co głęboko wierzę - niezdyskryminowana (co szczególnie warte podkreślenia z racji jej żeńskiego rodzaju versus dzisiejszy numer 11) zagości w jednej z kolejnych odsłon sygnowanych numerami 7+. Mam nadzieję, że dobrze zapamiętałeś miejsca stacjonowania hord leśnych krwiopijców i za niespełna 6 dni uda nam się uniknąć zmasowanego ataku tychże kreatur. Gorąco pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŁukaszu, dzięki za ten jakże sympatyczny i pełen szczerych (jak śmiem mniemać) opinii komentarz. Masz rację, smycz stanie się niezwykle przydatna już za niedługo w jednym z kolejnych postów, o ile uda mi się ją ochronić przed błotnistym podłożem, jednego z najbardziej wyczekiwanych festiwali :) W kwestii starcia z uzbrojonymi kreaturami, czającymi się w leśnych gąszczach, myślę, że nie łatwo będzie wygrać, lecz obiecuję że walka będzie na śmierć i życie. Rzecz jasna - ich śmierć... Pozdrawiam! :)
Usuń