niedziela, 28 kwietnia 2013

Z mojej kolekcji: Zeiss Ikon Tenax I



W tym tygodniu chciałbym Wam pokazać nowy nabytek. Nie mogłem się oprzeć przed zakupem i do mojej kolekcji aparatów dołączył aparat produkcji niemieckiej Zeiss Ikon Tenax. Właściwie jest to Tenax I, a został faktycznie wprowadzony na rynek po aparacie Tenax II, o wiele rzadszym i droższym, posiadającym wymienny obiektyw i dodatkowe funkcje. Tenax I produkowany był w latach 1939-1941 oraz ok. 1948-1953. Po II wojnie światowej produkcja została wznowiona we wschodnich Niemczech.

Aparat używa filmu 35 mm dla zdjęć formatu kwadratowego 24 x 24 mm. Mały format pozwala na wykonanie 50 zdjęć na 36-klatkowym filmie. Fotografia małoobrazkowa zawdzięcza swoją olbrzymią popularność przede wszystkim błonie 35 mm, stosowanej w kinematografii. Gdy w roku 1913 powstał prototyp małego aparatu Leica, dającego zdjęcia 24 x 36 mm, przez połączenie dwóch klatek 18 x 24 mm na normalnej błonie kinowej, nie przypuszczano, że konstrukcja ta zapoczątkuje olbrzymi rozwój nowej gałęzi fotografii i stanie się zaczątkiem potężnego przemysłu. Leica zapoczątkowała nową erę w historii fotografii – erę fotografii małoobrazkowej. Powstało wiele grup aparatów małoobrazkowych, a format zdjęć 24 x 24 mm, który wykorzystuje Tenax, jest jednym z nich.

Jest to o wiele prostszy aparat niż Tenax II, nie posiada dalmierza, wyposażony jest w składany celownik (typu Albada), migawkę Compur oraz obiektyw Zeiss Novar-Anastigmat 3,5 cm f/3.5. Część z aparatów wyprodukowanych wcześniej wyposażona była w obiektyw Carl Zeiss Jena 3,5 cm f/2.8 Tessar. Na górnej części obiektywu znajduje się złącze flesza.

Sposób wykonywania zdjęć aparatem Tenax polega na posuwie błony sprzężonym z mechanizmem do naciągania migawki. Dzięki temu uruchomienie migawki możliwe jest dopiero po przesunięciu błony. Trzymając aparat w ręku, najpierw lewym palcem wskazującym należy nacisnąć i naciągnąć znajdującą się z jednej strony obiektywu składaną dźwignię, która przesuwa film wewnątrz obudowy, a następnie prawym palcem wskazującym nacisnąć wyzwalacz, znajdujący się po drugiej stronie obiektywu. Przy okazji naciągania dźwigni, na górnej pokrywie obudowy przesuwa się automatycznie licznik zdjęć.  Posuw błony odbywa się za pomocą wałka i zaczepów wchodzących w perforację błony. Błonę zakłada się przy dziennym świetle wraz z kasetą do komory zdawczej aparatu, skąd w miarę dokonywania zdjęć przechodzi ona do komory odbiorczej, a po naświetleniu całej taśmy zostaje za pomocą zwrotnego przewijacza przewinięta z powrotem do kasety i razem z nią może być wyjęta z aparatu przy świetle dziennym. Na dolnej pokrywie obudowy znajduje się pokrętło służące do jej otwierania, z oznaczeniami A (Aufmachen – otworzyć) oraz Z (Zumachen – zamknąć).

Specyfikacja:
Nazwa aparatu: Zeiss Ikon Tenax (Tenax I)
Typ: aparat małoobrazkowy 35 mm
Producent: Zeiss Ikon, Drezno, Niemcy
Lata produkcji: 1939-1941, ok. 1948-1953
Film: błona perforowana 35 mm (format zdjęć 24 x 24 mm)
Rozmiary obudowy: 110 x 65 x 45 mm
Migawka: Compur 1/500 s – 1 s, B
Przysłona: 3,5 – 16
Obiektyw: Novar-Anastigmat 1:3,5; f=35 mm
Ogniskowanie: 1m - ∞
Oryginalna cena: RM 98,- (Reichsmark) (1939r.)

Aparat, który posiadam pochodzi prawdopodobnie z ostatniego okresu jego produkcji (według jednego ze źródeł te produkowane przed 1941 rokiem oznaczone były numerami seryjnymi zaczynającymi się od liter H, J, M). Jego numer seryjny to 66 855. Stan aparatu oceniam na bardzo dobry. Solidne wykonanie, obudowa (okleina) bez przetarć i wgnieceń, metalowa obudowa bez rdzy. W kwestii optyki, na obiektywie występują mikroryski. W zestawie z aparatem posiadam skórzany futerał.

Reklama w German Magazine Münchener Illustrierte Presse vol16 nº 22, 1939 (
http://www.flickr.com/)

sobota, 20 kwietnia 2013

Rzeczy osobiste vol. 4



Na termometrach coraz więcej kresek, była też już pierwsza wiosenna burza, lekko pokropiło, ale na niebie jednak przewaga słońca nad chmurami. A to zachęca do częstszego wychodzenia w plener. Co poniektórzy skarżą się na wiosenne przesilenie, jednak u większości na twarzy pojawia się coraz szerszy uśmiech, a w głowie lepszy nastrój. Ja swój lepszy nastrój zawdzięczam między innymi spotkaniom ze znajomymi, a szczególnie wczorajszej świetnej firmowej integracji, zorganizowanej z prywatnej inicjatywy. Dobra muzyka, szaleństwo na parkiecie, a przede wszystkim fantastyczni ludzie, sprawiło że zabawa była znakomita. To dobrze że po raz kolejny wstaliśmy od biurek. 

Poza tym zakupiłem bilet na Free Form Festival, który rozpoczyna się już 10 maja. Festiwal ten to prezentacja nowoczesnej i niezależnej muzyki i sztuki w środowisku miejskim. W pierwszym dniu, na który się wybieram zagrają m.in. australijsko-szwedzka grupa Kate Boy w ramach swojej pierwszej europejskiej trasy koncertowej, czyli sporo dobrego elektronicznego brzmienia, australijski elektro-popowy duet Parachute Youth, promujący swoją najnowszą EPkę oraz elektroniczny Apparat tworzący niesamowite dźwięki. To już za 19 dni. 

A przy okazji dzisiejszego wpisu polecam także obejrzany w tym tygodniu film ukraińskiego reżysera Alana Badoyeva – Orange Love. Ta nieszczęśliwa historia miłosna pełna niedomówień, to przede wszystkim świetne ujęcia, genialne światło i znakomita według mnie rola przepięknej głównej bohaterki, którą jest Olga Makayeva. Wschodnie kino zaskakuje mnie po raz kolejny. I jeszcze jedna wiadomość – zakupiłem właśnie kolejny aparat do mojej kolekcji, więcej o nim  zapewne już za tydzień. A teraz czas już na kolejny odcinek moich Rzeczy osobistych. Zapraszam.



1)      Wydawnictwo Czarne uwielbiam za znakomite reportaże. Aktualnie czytam zbiór reportaży Jacka Hugo-Badera z wyprawy po krajach byłego Związku Radzieckiego – „W rajskiej dolinie wśród zielska”. W środku wiele rozmów z ludźmi, którzy uwierzyli w ideę komunistycznego państwa i czasem boleśnie się zawiedli. Sentyment do czasów, w których rządziła partia oraz spojrzenie na ciężkie życie po 1991 roku. Polecam tym, których interesuje codzienne życie ludzi zza naszej wschodniej granicy.

2)      W nawiązaniu do ostatniej prośby jednej z czytelniczek mojego bloga, wrzucam jeden z moich szkicy tuszem z dawnych lat. Znaleziony z wielkim trudem.

3)      Pudełko zapałek z Muzeum Erotyki w Warszawie. Muzeum działało od 2011 roku, a zostało zamknięte w styczniu 2012. Prezentowało kulturę Wschodu, Ameryki Południowej i Afryki. Zostały mi po nim tylko te zapałki.

4)      Perfumy Zara Sport 421, których jakiś czas temu używałem, to połączenie piżma, mandarynki, tymianku i pieprzu. Jeden z moich ulubionych zapachów.

5)      Dwie harmonijki, z których od czasu do czasu amatorsko wydobywam dźwięki. Jedną z nich dostałem jeszcze w liceum od moich znajomych, co sprawiło, że w ogóle zacząłem grać. Drugą z nich, Hohner Special 20, zakupiłem dużo później. Ciepły i soczysty dźwięk zarówno w najniższych i najwyższych tonacjach.

6)      Wydany w 2005 roku album brytyjskiego zespołu The Chemical Brothers. Push The Button to przewijająca się mnogość dźwięków, stonowanych kawałków i przyjemnego chill-out’u. Sporo energii. Nieprędko mi się znudzi.

7)      Radziecki aparat Zorkij-4 wyprodukowany w 1961 roku. Jeden z pierwszych aparatów w mojej kolekcji. Więcej informacji i jego zdjęcia na moim blogu pod tym linkiem.

8)      Książkę „Kanon Fotografii” Bruce’a Barnbauma otrzymałem za zajęcie II miejsca w konkursie fotograficznym „Warszawa nieznana”. Bardzo dobry podręcznik dla miłośników fotografii w praktyce. Dużo zdjęć (głównie czarno-białych) i schematów, poetycki język. Idealna do poszukiwania własnego stylu.